Autobiografia, czyli byłem…


Nie byłem, lecz się urodziłem. Jestem, bo żyję, ale czy będę? Nie wiem.
Wiem tylko tyle, że moje dzieciństwo znakiem sześć sześć sześć było przypieczętowane.
Nikt z was tego nie zrozumie, może nawet nikt tego nie doświadczył…
Ja doświadczyłem i prawdziwą bestię widziałem, nadal ją widzę.
I wcale z jej szyi nie wychodzą trzy głowy, tylko jedna, zwykłych rozmiarów, ale zbyt mądra nie jest.
Nie ma żadnych skrzydeł, tylko ręce, które do najgorszych czynów są gotowe przystąpić.
Nie jest też barwy czerwonej, tylko ludzkiej, niczym się nie różni od nas.
Nawet nie zieje ogniem, lecz słowami, które niszczą nas od wewnątrz.
I co najważniejsze, nie jest olbrzymich rozmiarów, ma metr i nieco ponad pół.
Więc kto jest tą bestią, która lat dziecięcych mnie pozbawiła?
Miłości z jego strony nigdy nie doświadczyłem, nawet nie znam słowa tato.
Ale za to coś innego doznałem… Nauczyłem się samodzielności.
Stałem się silniejszy od środka, bo nic mnie już nie ruszy, od zewnątrz, bo
Nigdy się już nie dam wykorzystać!
Nie raz się czułem jak zdychający pies, który wie że nic nie może zrobić, musi czekać aż się jego męki skończą.
Czyżby się skończyły?
Jestem dorosły, a tyran stary. Teraz role się zamieniły, bo diabeł się mnie boi! Zyskałem siłę do walki z nim!
A on?
On już jej niema… Co dzień się starszy robi, a siły ulatują jak para podczas gotującej się wody.
Będzie potrzebował mojej pomocy.
A ja co zrobię?
Zrobię jedno… Przypomnę sobie te dni zagłady. Zacisnę zęby i bez słowa wyjdę.
Jego los mnie nic nie będzie obchodził… Wiem należy wybaczać, ale nie takie straszne czyny.

14.12.2012r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

***(Życie to rzeka)

Ruiny zamku w Bychawie #1