Opuszczony dom. Tragiczna historia


Historia, którą przedstawię jest niewiarygodna. Będzie ona o człowieku, który bez podstawianie trafił do szpitala psychiatrycznego na 20 lat swojego życia. Pan Jan twierdził od samego początku, że jest zdrowy. Co na to szpital?




Jan Kossakowski miał 37 lat, gdy trafił do zakładu psychiatrycznego. Okoliczności, które doprowadziły do tej sytuacji są wręcz niewiarygodne. Trudno uwierzyć, że ta historia przydarzyła się naprawdę.

Zacznę od początku.

- Rzuciłem niedopałek i dym się zrobił. Niedaleko był zakład stolarski. Ktoś zadzwonił i mnie zabrali - wspomina dziś 57-letni mieszkaniec wsi niedaleko Lublina. Lekarzom wystarczył tylko ten fakt, by uznać tego człowieka za niepoczytalnego. Warto wspomnieć, że w zdarzeniu tym nikt nie ucierpiał, a spłonęły jedynie porozrzucane gazety. . Sąd w Lublinie, powołując się na opinię biegłych, postanowił jednak umieścić mężczyznę w... szpitalu psychiatrycznym.



Mężczyźnie postawiono poważny zarzut - próba podpalenia. Od tego momentu zaczął się prawdziwy koszmar Pana Jana.

- Na początku próbowałem się bronić, ale użyto wobec mnie siły i się poddałem. Kiedy co jakiś czas próbowałem protestować, dostawałem podwójną dawkę tabletek - mówi pan Jan.



Przełom nastąpił dzięki przyjacielowi pana Jana, który zainteresował jego sprawą adwokata Piotra Wojtaszaka. Starania prawnika pozwoliły powołać nowych biegłych. A ci stwierdzili, że pan Jan powinien szpital opuścić.

Gdy po 20 latach Jan Kossakowski opuścił szpital, zastał swój dom w ruinie. Cały jego dorobek został zdewastowany. Dostał mieszkanie zastępcze ponad 200 km od swojej miejscowości rodzinnej. Nie miał nic. 



Niestety historia Pana Jana skończyła się tragicznie. Po kilku miesiącach na wolności zmarł nagle. Przez 20 lat był faszerowany lekami. Organizm przyzwyczaił się do tego. Nie mógł się odnaleźć po takim czasie odizolowania od świata. Prawdopodobnie to jedne z przyczyn śmierci tego człowieka...
A szpital? zero konsekwencji.

















Stan budynku oceniam na zły. Jest bardzo zdewastowany. Mogę śmiało stwierdzić, iż grozi zawaleniem.























Komentarze

  1. Straszna ta historia,ale jestem pewna,że to prawda.Z lekarzami mało kto wygrywa,oni uważają się za bogów,im wszystko wolno,nie ponoszą żadnych konsekwencji(znam to doskonale)Czy P.Jan nie miał rodziny?To straszne,że nie znalazł się wczśniej nikt, kto by mu pomógł.Takie są niestety realia współczesnego świata,nie zauważa się bliźnich będących w potrzebie,bo tak wygodniej.Dzięki tej relacji miejmy nadzieję,że poruszą się ludzkie sumienia.Czasami niewiele potrzeba, aby zapobiec ludzkiej tragedii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miał chorą matkę, która zmarła niedługo po zamknięciu go w zakładzie (tak słyszałem). Reszta rodziny się od niego odwróciła. Miał przyjaciela, który usiłował go wciągnąć z tego zakładu i to on oswobodził. Niestety Pan Jan zmarł...

      Usuń
  2. bardzo straszna i smutna historia :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mialam ciarki.

    Zapraszam Cię na mojego bloga, powróciłam po długiej przerwie

    https://angelika-malinowska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. To okropne! Ech, jak życie potrafi koszmarnie zaskakiwać;/
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. okropna historia, ludzie mogą zrobić ludziom taką krzywdę...
    anothergirlinthesea.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż trudno uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się naprawdę... Pozwól, że z ciekawości zapytam - skąd bierzesz te historie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Interesują mnie takie rzeczy. Część historii gdzieś usłyszę i zwyczajnie dopytuje ludzi o szczegóły, część w internecie i robię własne dochodzenie (jest to ciężkie i czasem nie daje rady, bo brakuje czasu). A część historii znam i opisuję je z głowy :)

      Usuń
  7. Niestety żyjemy w takim kraju... Porażka!
    Bardzo mi szkoda tego mężczyzny, został niewinnie umieszczony w zakładzie, a później jeszcze wpłynęło to na jego nagłą śmierć... Tym powinien się ktoś zająć :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat był nagłośniony w telewizji. Niestety po śmierci tego człowieka wszystko ucichło...

      Usuń
  8. Nie wiem czemu ale nie widzę większości zdjęć :( A szkoda, bo chciałam. Może jakiś błąd. Nawiązując do historii to bardzo smutne. Szkoda mi zawsze takich ludzi. Całe ich życie mogło wyglądać inaczej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdziłem na kilku komputerach i tablecie - wszystko działa. Być może masz jakiś problem z internetem i nie ładuje wszystkich zdjęć. Smutne...

      Usuń
  9. Przerażająca historia. Takie rzeczy jak branie osoby zdrowej za nienormalną zdarzają się nie od dziś. Czytając Twój wpis przypomniał mi się eksperyment przeprowadzony przez Rosenhan'a, którego celem było sprawdzenie, czy psychiatrzy wydają trafne diagnozy. Do szpitala psychiatrycznego zgłosiło się kilka zdrowych osób symulujących halucynacje, zostały one przyjęte na oddział. Personel nadał im etykietki "chorych" i tak ich traktował, chociaż później już nie skarżyli się, że słyszą głosy. Nawet pacjenci podejrzewali, że te osoby są normalne!
    Czy pan Jan był samotny? Tak się zastanawiam, czy nie miał mu kto pomóc i zaopiekować się domem, by miał dokąd wrócić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miał matkę, ale ta zmarła. Rodzina się od niego odwróciła. Po tym eksperymencie, tracę wiarę w lekarzy specjalizujących się w chorobach psychicznych...

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i komentarze.
Miłego dnia! :)

Popularne posty z tego bloga

***(Życie to rzeka)

Ruiny zamku w Bychawie #1